Skip to main content Skip to footer

DeVore Fidelity

DeVore gibbon Super Nine

DeVore gibbon Super Nine

Recenzje

Recenzja DeVore Gibbon Super Nine w Hi-Fi i Muzyka

Super Nine grają dużym dźwiękiem, a rozciągnięcie basu zadziwi niejednego, kto spojrzy na parę skromnych „osiemnastek”. W ślepym teście zawyrokowałbym z pewnością, że mam do czynienia z konstrukcją trójdrożną, bo też wolumen dźwięku oraz ilość niskich tonów tak je właśnie plasują. Sam bas, poza tym, że potężny, łączy w sobie kocią miękkość i zwinność. Potrafi brzmieć przyjemnie dla ucha, z wyraźnym aksamitnym nalotem, ale jednocześnie ma w sobie tyle energii, żeby szybkie pasaże nisko brzmiących instrumentów pozostały w miarę czytelne.

Super Nine bezkonkurencyjnie wypadają w jazzie i przyznam, że gdybym słuchał na co dzień wyłącznie muzyki synkopowanej, amerykańskie kolumny znalazłyby się na samej górze mojej listy życzeń. Jazz to przede wszystkim nieskrępowane emocje i tzw. drive, a to akurat „superdziewiątki” potrafią przekazać wybitnie. Kapitalnie zaprezentowały się śpiewające panie z różnych okresów – Stacy Kent, Ella Fitzgerald i Anita O’Day. Ich głosy zostały przekazane dobitnie, oddzielone od tła i z pełnią emocji. Co ciekawe, słuchając nagrań operowych i chóralnych, odnotowałem, że średnica wykazuje lekką nosowość, przez co można odnieść wrażenie jej lekkiego wycofania. Tymczasem w repertuarze jazzowym i bluesowym, spod znaku Johna Lee Hookera i Johna Mayalla, owa przypadłość mijała jak ręką odjął. Nie miałem najmniejszych zastrzeżeń ani do barwy, ani ekspozycji wokali. Innymi słowy, dobór repertuaru przesądza o wszystkim.

Nie wspomnieliśmy do tej pory o wysokich tonach, a te zasługują na osobny akapit, a w zasadzie na laurkę. Miałem to szczęście, że w minionym roku dane mi było słuchać kolumn wyposażonych w najlepsze przetworniki wysokotonowe, jakie wymyślił do tej pory gatunek homo sapiens. Były wśród nich AMT, berylowe, diamentowe i jedwabne kopułki; były także topowe głośniki tubowe. I mogę z ręką na sercu powiedzieć, że autorska modyfikacja Johna DeVore w postaci jedwabnej kopułki z okalającym ją pierścieniem plasuje się brzmieniowo w ścisłej czołówce. Wysokie tony Super Nine wyróżniają się detalicznością i ponadprzeciętnie obszerną przestrzenią, w której oprócz samych dźwięków usłyszymy masy otaczającego je powietrza. Temperatura barw to idealne „pokojowe” 18 stopni Celsjusza, czyli całkowita neutralność. Nie znajdziemy tu ani aksamitnych wybrzmień, przypisywanych kopułkom z jedwabiu, ani nieznośnej natarczywości przetworników ze stopów metalicznych. Jeżeli miałbym wskazać jakiś prawdziwie neutralny element w brzmieniowej kompozycji amerykańskich „dziewiątek”, byłaby nim właśnie góra pasma. Akurat w tym przypadku repertuar nie ma znaczenia – zarówno talerze perkusji, jak i barokowe smyczki zabrzmią równie porywająco, a efektowne wysokie tony stwarzają świetną przeciwwagę dla rozbuchanego dołu.

Link do recenzji: DeVore Gibbon Super Nine – Hi-Fi i Muzyka

DeVore gibbon Super Nine

Nagrody

Devore Fidelity

Cennik

Cennik DeVore Fildelity

Devore

Dealerzy

Dealerzy Devore Fidelity

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Dowiedz się jak używamy plików cookies w naszej Polityce Prywatności.