Skip to main content Skip to footer

Air Tight

Air Tight ATM-300R – lampowy wzmacniacz stereo

Air Tight ATM-300R

Recenzje

Recenzja Air Tight ATM-300R w Hi-Fi i Muzyka

Jeśli owa sławetna „lampowość” gdzieś tu się manifestuje, to w delikatnym zaokrągleniu konturów i przyjemnym dla ucha nasyceniu. Z pewnością nie ma to nic wspólnego ze sztucznym ociepleniem, które prowadzi do sklejania się dźwięków i ograniczania ich czytelności. Detaliczność Air Tighta prezentuje poziom referencyjny. Do tego stopnia, że mógłby on spokojnie służyć jako krytyczne narzędzie recenzenckie. Było to doskonale słychać na płytach Kari Bremnes, („Gåte ved gåte”, „Og så kom resten av livet”), gdzie w poszczególnych utworach wyraźnie zmienia się ustawienie mikrofonów przy nagrywaniu wokalu. A „wyraźnie” nie znaczy bynajmniej, że każde urządzenie jest w stanie uczciwie to pokazać. Japoński wzmacniacz wychwycił zmiany błyskawicznie, podobnie jak wiele innych niuansów, których nie brakuje na albumach z wytwórni Kirkelig Kulturverskted.

Rzadko jestem zadowolony z brzmienia nagranego fortepianu, ponieważ to instrument trudny do odtworzenia w warunkach domowych. Aby zabrzmiał przekonująco, sprzęt musi mieć cały zestaw cech nieodmiennie kojarzonych z hi-endem. Air Tight zdał ten egzamin śpiewająco. Instrument w „Particie 1” J.S. Bacha w wykonaniu Francesca Tristano miał odpowiedni wolumen brzmienia, nieco twardą barwę w dolnych oktawach i cudownie miękką w średnich i wysokich rejestrach. Był przy tym dosłownie zatopiony w opływającej go zewsząd przestrzeni sporego studia. Fakt, wiele w tym zasługi inżynierów dźwięku z Deutsche Grammphon, jednak dzięki maestrii Air Tighta słuchacz może w pełni docenić ich kunszt i wysiłek.

W świecie hi-endu przymiotnik „referencyjny” należy do najczęściej nadużywanych – zarówno w opisie wrażeń, jak i nazewnictwie urządzeń. Tym razem jest trafiony. Air Tight zasłużył nie na jedno, ale na dwa „R” w nazwie. Jak Rolls-Royce.

Link do recenzji: Air Tight ATM-300R – Hi-Fi i Muzyka

Recenzja Air Tight ATM-300R w Highfidelity.pl

Jednym z krążków, który doskonale pokazał ogromne możliwości ATM-300R w zakresie całego pasma był Flamenco puro live - jedno z najlepszych nagrania andaluzyjskiej muzyki, jakie nam. Wszystko z tym wzmacniaczem było dokładnie takie jak trzeba. Eksplozyjna dynamika tupnięć w drewnianą podłogę, pełne emocji wokale i doskonałe gitary. No i to wrażenie uczestnictwa w spektaklu – kurz unoszący się z podłogi przy każdym mocniejszym tupnięciu, czy przyspieszone oddechy tancerzy - wszystko to działo się zaledwie o kilka metrów ode mnie.

Tylko tyle i aż tyle, bo nowy SET na 300B z Japonii to już high-end pełną gębą i myślę, że po odsłuchu z właściwymi kolumnami przyznają to nawet ci, którzy za SET-ami nie przepadają. Nie sposób nie docenić, jak, oprócz z założenia fantastycznej, niemożliwej do uzyskania z innych typów konstrukcji, średnicy, doskonale ATM-300R odtwarza oba skraje pasma. Nie ma mowy o żadnym wycofaniu, zaokrągleniu, o wyłącznie wspieraniu tonów średnich. To właśnie szybki, punktualny, mocny, rozdzielczy, świetnie różnicowany, kontrolowany i definiowany bas robi ogromne wrażenie.

Umiejętność oddania potęgi i energii czy to fortepianu solo, czy nawet całej orkiestry. To krystalicznie czysta, otwarta, pełna powietrza i energii, a przy tym delikatna i wyrafinowana góra łapie za ucho. Nie zniknęły przy tym największe zalety SET-ów niskiej mocy, czyli wybitna przestrzenność, namacalność i obecność dźwięku, i absolutnie wyjątkowa ekspresyjność przekazu. Dało się uzyskać połączenie tych wszystkich cech ponieważ średnica jest wyraźnie bardziej neutralna (acz nadal wręcz organiczna) i nie słychać jej faworyzowania, wypychania do przodu, czy docieplania. Skraje pasma zostały klasą dociągnięte do niej w górę, że tak powiem. Efekt końcowy jest po prostu genialny! Proszę koniecznie posłuchać (z odpowiednimi kolumnami! - powtarzam się, ale to warunek niezbędny).

Link do recenzji: Air Tight ATM-300R – Highfidelity.pl

Recenzja Air Tight ATM-300R w Soundrebels.com

Air Tight ATM-300R to wzmacniacz wyjątkowy, kompletny – skończony i na swój sposób niezwykle apodyktyczny. Bowiem to właśnie wokół niego wypada budować system a nie próbować dopasować 300-kę do zastanych warunków. Warto też poważnie zastanowić się, czy rzeczywiście wszystkie elementy w naszym torze są konieczne i czy przypadkiem nie da się tej misternej układanki nieco odchudzić i uprościć. Przykładowo, czy przypadkiem zasadnym nie jest zastąpienie standardowego przedwzmacniacza jakimś możliwie purystycznym selektorem źródeł, chociaż z prób z firmowym, nader bogatym asortymentem preampów Air Tighta bynajmniej bym nie rezygnował. Decydując się na jego zakup trzeba jednak pamiętać o jednym – ATM-300R jest ucieleśnieniem audiofilskiego Haiku, które przy niezwykłej oszczędności formy wyraża więcej niżeli nieprzerwanie paplająca konkurencja. Wystarczy bowiem usiąść, włączyć tytułowy wzmacniacz i … już. Tylko tyle i aż tyle, by osiągnąć audiofilską nirwanę w jednej z najbardziej wyrafinowanych form.

Nie wiem, czy to widać, ale podczas przelewania moich spostrzeżeń na klawiaturę siłowałem się z myślą: „a może by tak w drugim pokoju zbudować zestaw tylko dla mnie”?. Powód? Zapewniam, ten co mam obecnie, dostarcza mi wiele od zawsze oczekiwanych uniesień duchowych. Jednak nigdy w stylu konfiguracji testowej. Niby to samo i nawet prawie tak samo, jednak po wejściu w sedno muzyki inaczej w rozumieniu lepiej. Niestety z uwagi na zabawę w opiniowanie urządzeń audio mój set musi odznaczać się uniwersalnością i zastosowanie na stałe słabiutkiego Air Tight-a nie wchodzi w grę. Zaś pomysł ewentualnej drugiej konfiguracji natychmiast zapala mi czerwoną lampkę informującą o z góry przegranym starciu z drugą połówką o zagracanie kolejnego pokoju. Na szczęście to są moje, a nie Wasze problemy. Dlatego też jeśli jesteście na rozstaju dróg w kwestii wzmacniania sygnału audio i do tego posiadacie lub co jeszcze lepiej, macie zamiar nabyć łatwe do wysterowania kolumny, nie możecie nie wpisać na listę odsłuchową tytułowego wzmacniacza. To jest na tyle mocny pewniak, że jestem wstanie ostrzec Was przed braniem go na testy w pierwszej kolejności, gdyż swoją finezją, magią nie tylko dźwiękową, ale również wizualną, może nie dopuścić kolejnych potencjalnych kandydatów do odsłuchu, zwyczajnie podprogowo zmuszając Was do wykonania przelewu na konto współpracującego z Wami w kwestii odsłuchu sklepu. Niemożliwe? Szczerze? Nie radzę tego bagatelizować.

Link do recenzji: Air Tight ATM-300R – Souldrebels.com

Recenzja Air Tight ATM-300 Anniversary w Hifiknights.pl

Niemniej ważnym elementem była barwa instrumentów akustycznych. To kolejna ze specjalności wzmacniaczy typu SET, a Air Tight należy w tym zakresie do czołówki. Rzecz w naturalności, w genialnej płynności i spójności brzmienia, we wrażeniu, że choćby wspomniana gitara brzmi absolutnie prawdziwie, wręcz organicznie. Oczywiście nie mam pojęcia jak brzmiała dokładnie ta gitara w czasie nagrywania danego koncertu, więc mówię o tym, jak ja ją odbierałem. Akuratność brzmienia/barwy była zachwycająca! Gęste, nieco ciemne, aksamitnie gładkie, ale jakże dźwięczne brzmienie miało właściwości… elektryzujące. Składało się na to więcej elementów, m.in. właściwe proporcje między poszczególnymi fazami dźwięku, z szybkim atakiem, fazą podtrzymania i długimi, pełnymi wybrzmieniami.

Naturalny dźwięk jest przecież ciepły a SETy, z Air Tightem na czele, potrafią to znakomicie pokazać. Japoński wzmacniacz oferuje więc granie i ciepłe (ale wcale nie ocieplone!) i czyste, transparentne co w połączeniu z wysoką rozdzielczością i wyrafinowaniem daje wybitne efekty zwłaszcza w przypadku dobrych nagrań akustycznych. Na nich słychać niebywale dużo. Świetnie różnicowana jest nie tylko barwa, ale i dynamika. Air Tight potrafi wesprzeć to ogromną ilością detali i subtelności, które jednakże nie grają roli pierwszoplanowej, ale razem składają się na niesamowicie wiarygodną, złożoną i jakże realistyczną całość. Najbardziej oczywiste jest to w nagraniach live gdzie na pełny przekaz składa się nie tylko muzyka wydobywająca się z poszczególnych instrumentów, ale i interakcje zarówno między nimi, jak i z otoczeniem, plus słyszalna wręcz dynamika relacji między muzykami, a także między nimi a publicznością. Dorzucę do tego podawane dyskretnie, ale bardzo prawdziwie otoczenie akustyczne – udział pomieszczenia (oczywiście, jeśli zostało to uchwycone w nagraniu) jest ważnym elementem tego grania. 

Już oryginalny ATM-300 należał do moich prywatnych faworytów. Oferował ogromną porcję magii 300B, ale jednocześnie wcale nie skupiał się wyłącznie na średnicy trzymając w ryzach również oba skraje pasma. Ulepszona wersja Air Tight ATM-300 Anniversary to granie podobne, acz jeszcze bardziej wyrafinowane, bardziej płynnej, spójne, głębsze, bardziej rozdzielcze i czystsze. Wszystkie zmiany mieszczą się w pewnym zakresie, który wyznaczają lampy mocy, ale są one na tyle istotne, że moim zdaniem przy wyborze tego wzmacniacza warto sięgnąć po wersję jubileuszową. Rzecz zarówno w niezaprzeczalnych zaletach sonicznych, jak i kwestii posiadania jednej ze 100 sztuk tej wyjątkowej wersji wybitnego wzmacniacza. Nie dość, że gra jeszcze lepiej to i jego kolekcjonerska wartość ma znaczenie. Nie zapominajmy, że w komplecie dostajemy parę jednych z najlepszych (o ile nie topowych) współcześnie produkowanych (w limitowanych ilościach) lamp 300B.

Link do recenzji: Air Tight ATM-300 Anniversary – Hifiknights.pl

Recenzja Air Tight ATM-300 w Audio

Akceptując powyższe ograniczenie, otrzymujemy dźwięk wybitny, a przy tym wcale nie nazbyt specyficzny. Dużym i jednoznacznie pozytywnym zaskoczeniem jest bas; spodziewałem się odczuwalnych słabości w tym zakresie, tymczasem sięga on bardzo nisko, zachowuje porządek i prezentuje zaskakującą dynamikę.

Air Tight ATM-300 ma dla nas intensywną, ciepłą barwę basu, wcale niepogarszającą rozdzielczości. Bo nie jest to bas tłusty, oleisty, lecz krzepki, korzenny, zwarty. To bas najbardziej "analogowy".

Nie ma w nim nijakości i jednostajności, w której zatraca się spontaniczna energia naturalnego, akustycznego, a nawet elektrycznego basu. Na średnicy również nie odczułem zbyt silnej lampowej presji, za to pozytywny wpływ dotyczył właśnie poukładania elementów w muzycznie logiczną, harmonijną całość.

Przy tym oddanie detali i przejrzystość są na bardzo wysokim poziomie, nie pojawia się mgiełka, która tworzyłaby klimat miły, lecz daleki od prawdy o konkretnym nagraniu. Wysokie tony są otwarte, dźwięczne, soczyste, lecz nie miodopłynne, dzięki czemu zachowują selektywność, zamiast (jak to bywa) kleić się do uszu.

Link do recenzji: Air Tight ATM-300 – Audio

Recenzja Air Tight ATM-300 w Hi-Fi i Muzyka

Krytycznym testem niskich tonów są organy kościelne, zarejestrowane na płycie „Pomp & Pipes” (RR), a emocji dodają instrumenty dęte Dallas Wind Symphony. Skala kontrastów na tej płycie zapiera dech. Niskie częstotliwości organów w utworze „The Vikings” wgniatają w fotel. Air Tight jest w swym działaniu tak wiarygodny, że przepuści przez uzwojenia transformatorów potęgę kościelnego instrumentu i jeśli tylko na przeszkodzie nie staną kolumny, to serce zadrży z trwogi. Ten sam dyrygent, Frederick Fennell, poprowadził orkiestrę z Dallas w temacie „A Chorus Line”, gdzie trąby świszczą w powietrzu, a wielki kocioł powoduje ekstremalne wychylenia membran głośników. „Ha! W to mi graj – mówi Air Tight. – Dawajcie, co macie jeszcze, a zrobię z tego taką muzykę, że nie wstaniecie z fotela, aż zgłodniejecie.”

Dawno nie sięgałem po „Caravanserai” Santany (MoFi CD/SACD). Lampy złagodziły chmarę huczących cykad otwierających nagranie, by skupić moją uwagę na niuansach saksofonowego labiryntu dźwięków. Rozkosz słuchania wzmógł ciepły bas u progu komnaty pełnej skarbów. Tu dzwoneczki, tam czynele, gitara elektryczna Santany czaruje, fortepian Fender Rhodes wibruje. Żadnej natarczywości, relaks… Po prostu, audiofilska nirwana.

Kontrabas w „Peel Me A Grape” jest zdefiniowany tak realistycznie, że można „zobaczyć” jego kształt. A głos Diany odbija się od ścian studia, kreując przestrzeń, w którą wskakuje się bez wahania. Takie wrażenia, ba, przeżycia są możliwe tylko z najlepszymi konfiguracjami. Jeszcze uwaga. Air Tight nawet odrobinę nie ociepla głosów ani instrumentów. Jest rzetelny i na swój sposób czarujący. Właściwie nie potrzebowałem więcej potwierdzeń klasy basu, więc już tylko dla przyjemności włożyłem do odtwarzacza „Companion” Patricii Barber – nagranie live z klubu w Chicago. Tak obłędnie brzmiących organów Hammonda jeszcze w swoim systemie nie słyszałem. Oklaski publiczności urealniły koncert, w którym wirtualnie brałem udział. Salon powiększył się, ale nie do rozmiarów sali koncertowej, a klubu właśnie. Kontrabas Michaela Arnopola, otwierający utwór „Use Me”, to mistrzostwo artysty, wzmacniacza Air Tight i lamp Takatsuki TA-300B.

Air Tight ATM-300 może być ostatnim wzmacniaczem, jaki kupicie. Jest po prostu niezwykły w każdym aspekcie wrażeń, z emocjami na pierwszym planie, swobodą przekazu niuansów i dynamiki. Będzie wymagał najlepszego towarzystwa, ale odwdzięczy się muzyką, jakiej jeszcze nie słyszeliście. Nawet jeśli dobrze znacie swoją płytotekę.

Link do recenzji: Air Tight ATM-300 – Hi-Fi i Muzyka

Recenzja Air Tight ATM-300 w Hi-Fi i Muzyka

Niskie tony w wykonaniu tandemu ATM-300/ARM okazały się udane. Bas nie był tak piorunowy jak z Jazzem, ale wciąż sprężysty i trzymany w ryzach. Przyjemnie uzupełniał resztę pasma. Na podstawie odsłuchu „Requiem” Mozarta (Herreweghe), „Piątego elementu” Erica Serry, płyt Eleanor McEvoy i Patricii Barber ostatecznie uznałem, że ATM nie ma kłopotów z kontrolą niskich rejestrów.

A reszta pasma? Cechuje ją coś (hasło „mieć to coś” powinno się znaleźć w encyklopedii audiofilstwa). W tym przypadku „cosiem” jest wdzięk. Ten wzmacniacz zaleca się do słuchacza. Wysokie tony są gładkie, migotliwe. Bez przesadnego wyciągania sybilantów potrafią pokazać delikatne szczegóły blach, każde zadęcie trębacza. Oddają atmosferę i dużo powietrza. Słuchanie zarówno małych składów jazzowych, jak i big bandów dzięki bogactwu harmonicznych to radość dla uszu. Podobnie średnie tony: słuchałem kolejno całych albumów Elli Fitzgerald, Kiri Te Kanawy, współczesnych nagrań jazzowych, Okudżawy, Młynarskiego, słuchałem też Stinga, Grace Jones i wszystkiego, co było pod ręką. Bo kiedy się wreszcie nadarza okazja postudiować „czar triody”, to trzeba korzystać.

Dzięki tym zabawom czytelnicy mogą dodać do listy potencjalnych zakupów wzmacniacz SET, który nie kosztuje tyle, co duży dom na wsi i który robi te czary z 300B, o których przy szklance smacznego napoju opowiadają starzy audiofile. Wzmacniacz, który jeździ słuchaczowi po uczuciach jak niektórzy po nerwach, tylko przyjemniej.
ATM-300 to relaks bez usypiania, dokładność bez pedanterii, kawa z cukrem, whisky z kawą i cygaro na dokładkę. Air Tight to satysfakcjonujący wzmacniacz, który w dodatku wygląda dokładnie tak, jak gra. Klejnocik.

Barwa nagrań została przekazana bez najmniejszych odstępstw od naturalności. Każdy z instrumentów akustycznych wybrzmiewał z wyraźną aurą wokół wykonawcy. Fortepian, skrzypce, kontrabas solo czy gitara czarowały mikrodynamiką, szybkim atakiem i czystością dźwięku. Podobnie głosy – bezpośrednie, wyraziste, czyste. Tego oczywiście oczekiwałem od lamp: przejrzystej i plastycznej średnicy oraz delikatnej i akustycznej góry. Nie spodziewałem się za to w tym starciu takich zapasów dynamiki. W średniej wielkości pomieszczeniu ATM-300 grał głośno, w pełni kontrolując membrany kolumn. W składach kameralnych separacja instrumentów i rozmieszczenie na scenie pozostawały dobrze zdefiniowane, a brzmienie nie ulegało kompresji. W nagraniach symfonicznych ciężar prezentacji przesunął się w głębszą perspektywę sceny, ale nadal była ona naturalna i niewysilona. Stało się tak dzięki realistycznemu odwzorowaniu akustyki.

Nagrania rockowe okazały się wdzięcznym materiałem do prezentacji umiejętności basowych i dynamicznych Air Tighta. Swoboda brzmienia pozwoliła całkowicie zapomnieć o jego nominalnej mocy. Stopa perkusji uderzała odważnie, schodziła nisko i miała należytą gęstość. Bas elektryczny uciekał od monotonii, rysując w tle linie melodyczne. Co niezaprzeczalnie charakteryzowało brzmienie w każdym repertuarze, to skupienie na muzyce i niesionych przez nią emocjach. Cały arsenał środków wydobywających te cechy pozostaje oczywisty, jednak nie rozprasza słuchacza. Słuchając urządzeń takich jak ATM-300, zapominam o analizowaniu i rozbijaniu brzmienia na kategorie do tabelki, czy pozycjonowaniu w odniesieniu do ceny. To po prostu gra jak marzenie, w kategoriach ludzkich.
Miłośnikom triody 300B mogę polecić Air Tighta jako pozycję obowiązkową. I nie tylko im. To po prostu świetny wzmacniacz!

Link do recenzji: Air Tight ATM-300 – Hi-Fi i Muzyka

Recenzja Air Tight ATM-300 w Highfidelity.pl

Wszystkie słuchane przeze mnie płyty, a zatrzymałem się nad tym pięknym wzmacniaczem wyjątkowo długo, zostały podane z bardzo dobrze definiowaną sceną dźwiękową. Nie chodzi nawet o jej wielkość, bo to akurat jest sprawa drugorzędna dla tego wzmacniacza (scena jest bardzo duża, ale nic nie jest rozdymane ponad miarę), a o to, jak instrumenty, głosy, efekty są w jej ramach definiowane. Air Tight rozkłada wszystkie te elementy w bardzo naturalny sposób, taki trochę „miękki”, ale nie rozmiękczony, tylko po prostu „nie-twardy”. Czy to duży kościół, w którym zarejestrowano Mszę Kreolską z José Carrerasem w roli głównej, czy też wnętrze studia z Something Cool June Christy, czy też wreszcie generowane sztucznie pogłosy z najnowszego singla Depeche Mode, umiejętność pokazania w jednym rzucie zarówno sceny jako całości, jak i poszczególnych jej składników i tego, jaka rolę one odgrywają w kreacji przekazu, zawsze były naprawdę bardzo dobre. 

Pomimo „miernych” 8 W mocy, dźwięk potrafi być mocny i głośny. Najwyraźniej na samym dole bas jest lekko ograniczony (mówię tu o zakresie poniżej 40 Hz), ponieważ bardziej otwarte wzmacniacze, jak Reimyo przesterowywały się znacznie szybciej. Takiego ograniczenia na kolumnach szerokopasmowych, wysokosprawnych i tak zapewne nie będzie słychać, a zabieg ten bardzo się przyda przy współpracy z kolumnami takimi, jak moje Harpie. Jak mówię, wzmacniacz grał naprawdę głośno. 

Wszystkie cztery wzmacniacze, o których mówiłem wyżej, brzmiały znacznie cieplej, miały wyraźnie zaokrągloną górę i lekko dopaloną niższą średnicę. Na tym tle ATM-300 brzmi znacznie bardziej liniowo (ale o tym słów kilka za chwilę) i bardziej neutralnie. Ta „liniowość” polega bardziej na tym, że nic nie jest „dodane”, bo środek, szczególnie ten niższy, jest tu nieco chudszy. Dźwięk wzmacniacza, przynajmniej z lampami, z jakimi został dostarczony, jest bardziej przejrzysty i mniej nacechowany.

Link do recenzji: Air Tight ATM-300 – Highfidelity.pl

Air Tight ATM-300R

Nagrody

Air Tight ATM-300 – Hi-Fi i Muzyka – Wyróżnienie Roku 2016

Bas tego wzmacniacza bardzo wysoko ustawia poprzeczkę urządzeniom lampowym. Głosy zniewalają bogactwem barw i namacalnością, mimo że Air Tight nawet odrobinę ich nie ociepla. Jest rzetelny, na swój sposób czarujący i niezwykły w każdym aspekcie. Swobodnie przekazuje niuanse i podkreśla dynamikę. Będzie wymagał najlepszego sprzętowego towarzystwa, ale odwdzięczy się muzyką, jakiej jeszcze nie słyszeliście. Kto wie, może będzie to ostatni wzmacniacz, jaki kupicie?

Link: Air Tight ATM-300 – Hi-Fi i Muzyka – Wyróżnienie Roku 2016

Air Tight

Cennik

Cennik Air Tight

Air Tight

Dealerzy

Dealerzy Air Tight

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Dowiedz się jak używamy plików cookies w naszej Polityce Prywatności.