Tenor Audio Phono 1
Recenzje
Recenzja Tenor Phono 1 w Highfidelity.pl
To jedna z tych recenzji, przy pisaniu których brakowało mi słów. Przecież opisując na przestrzeni lat wiele innych produktów audio użyłem już na pewno każdego możliwego określenia wyrażającego mój zachwyt tym, czy innym aspektem brzmienia. Czego więc użyć do opisu przedwzmacniacza gramofonowego, który wszystkie pozostałe po prostu zostawia z tyłu? Genialny? Wyjątkowy? Jedyny w swoim rodzaju? Zapierający dech w piersiach? Uzależniający? Zmieniający perspektywę? Każde z nich pasuje do niego jak ulał, ale żadne, nawet wszystkie razem wzięte, nie oddają do końca klasy „Kanadyjczyka”. Pierwsze kilkanaście dni (bo phono spędziło u mnie dużo czasu) oddawałem się rozkoszowaniu się muzyką, zostawiając pisanie recenzji na „kiedyś tam jak już będę musiał”.
Pierwszych kilka dni spędziłem więc bezustannie zbierając przysłowiową szczękę z podłogi. Warto w tym miejscu przypomnieć, że to wcale nie jest najdroższe phono, jakie u siebie testowałem. Środkowy i najwyższy model japońskiego Audio Tekne, które testowałem dla „High Fidelity, kosztują jeszcze więcej i choć też są genialnymi urządzeniami oferującymi brzmienie z najwyższej półki, to jednak w zakresie basu Tenorowi ustępują. Posunę się w swoim stwierdzeniu o wyższości Tenora nad konkurencją jeszcze dalej i powiem, że pod tym względem to bezwzględnie najlepsze źródło - biorąc pod uwagę wszystkie, cyfrowe i analogowe- jakie u siebie miałem. Niewiele w tym zakresie ustępował mu testowany równolegle Audionet Planck wsparty zasilaczem Ampere, jeden z najlepszych, a może i najlepszy odtwarzacz CD, jaki u siebie miałem. Niewiele, ale jednak. Tenor Phono 1 brzmiał nie dość, że jeszcze potężniej, bez choćby cienia utraty kontroli nawet przy wielkim tutti orkiestry, to na dodatek bardziej jeszcze organicznie.
Określeń typu: „najlepszy na świecie” z założenia nie używam, bo przecież nie mogę, choćbym chciał, znać wszystkich urządzeń danego typu produkowanych na świecie. Mogę sobie pozwolić natomiast na stwierdzenie, że Tenor Audio Phono 1 to najlepszy przedwzmacniacz gramofonowy, jakiego do tej pory słuchałem u siebie i na pewno jeden z kilku najlepszych, jakie można kupić. Nie potrafię wskazać jego słabych stron. I owszem, jako fan lamp mogłem się zastanawiać, czy bardziej eteryczna, nieco słodsza góra pasma oferowana przez topowe Audio Tekne nie podobała mi się jeszcze bardziej. Albo czy budowanie namacalności źródeł pozornych oparte na ich wypełnieniu i dociążeniu nie przemawiało do mnie jeszcze mocniej niż precyzyjne pokazywanie konturów w wydaniu Tenora. Jedno i drugie dotyczyło jednakże moich prywatnych preferencji, a nie przewagi AT.
Natomiast całościowo Tenor za sprawą genialnego basu i tej bajecznej, wybuchowej, gdy trzeba, dynamiki postawiłbym jednak o włos wyżej. Nie mając ograniczeń finansowych zdecydowałbym się więc na Tenora. To po prostu zawodnik absolutnie kompletny. Ów genialny bas nigdy nie dominuje przekazu, krystalicznie czysta, dźwięczna, pełna powietrza góra nigdy nie brzmi agresywnie, a oba skraje pasma doskonale stapiają się w wybitnie spójną całość z kolorową, nasyconą, ekspresyjną i namacalną średnicą. Im lepsze nagranie tym iluzja bliskiego kontaktu z muzyką bardziej przekonująca.
To jedno z tych niebezpiecznych urządzeń, przy których zawsze ma się ochotę sięgnąć po kolejną płytę by pozostać w świecie wyjątkowo intensywnych, pięknych doznań, dla których przecież słuchamy muzyki i budujemy systemy audio za często ogromne sumy. Posiadanie go oznacza więc wiele krótkich, czy wręcz nieprzespanych nocy spędzonych w towarzystwie ulubionych muzyków. Tak jak urządzenia Kondo, czy Audio Tekne, także i Tenora traktowałbym bardziej jako dzieło sztuki niż urządzenie użytkowe. Przemyślane, dopracowane w najdrobniejszych szczegółach i gwarantujące na wiele, wiele lat bogactwo wyjątkowych doznań. To jest fenomenalny phonostage na całe życie, a że dostępny dla bardzo nielicznych? – Cóż, takie życie….
Link do recenzji: Tenor Phono 1 – Highfidelity.pl
Recenzja Tenor Phono 1 w Soundrebels.com
Zatem gdzie jest to nowe doświadczenie? Dla mnie w nienachalnym sposobie wplecenia sznytu lampy w dobiegające do mych uszu zapisy nutowe. Oczywiście słychać było jej specyfikę, ale w bardzo elastycznym wydaniu. W czym rzecz? Gdy obrabiany przez PHONO 1 zapisany w rowku czarnej płyty materiał emanował spokojem, przekaz był zaskakująco lekki, gładki, eufoniczny i co ważne budujący niekończącą się przestrzeń. Natomiast w przypadku zachcianki typu jazda bez trzymanki, okazało się, że owa gładkość i lekkość w najmniejszym stopniu nie przeszkadzała mu w oddaniu bojowych nastrojów nawet znanych ze scenicznego szaleństwa free jazzowych muzyków. Zbierając wymienioną przed momentem wyliczankę zalet w jedną myśl powiedziałbym, że szkoła Tenora Phono 1 oferuje witalne, pełne ekspresji wysokie tony, fantastycznie nasyconą średnicę, a także energetyczne i co ważne dobrze zróżnicowane najniższe rejestry. Myślicie, że to niemożliwe? Zapewniam, że na odpowiednio wysokim, idącym w parze z jakością dźwięku poziomie cenowym wszytko jest, co tytułowy Kanadyjczyk udowadniał każdym słuchanym przy jego wykorzystaniu czarnym krążkiem.
Swą przygodę rozpocząłem od według mojego mniemania wysokiego „c”, bowiem na talerzu SME 30 wylądował tłoczony w epoce świetności winylu krążek Ralpha Townera i Garego Burtona „Matchbook” . To ostatnio jest mój kiler dla udawaczy dobrej fonii. Tymczasem w wydaniu testowym okazało się, że w brzmieniu tych wydawałoby się bardzo dobrze znanych mi instrumentów znalazłem kilka dodatkowych aspektów typu długość i lekkość wybrzmiewania, czy mimo pewnej lampowej krągłości całości prezentacji łatwość oddzielenia ataku pałki w sztabki od będącego konsekwencją jej uderzenia wybrzmienia dźwięku wibrafonu. Zaznaczam przy tym, że za każdym razem, gdy wykorzystuję tę płytę, jest to pierwszy i zarazem najważniejszy punkt takiego testu. I gdy po latach przyglądania się różnym jego aspektom gdzieś w duchu śmiało głosiłem tezę o pozjadaniu wszelkich rozumów w tej dziedzinie, Kanadyjczyk nausznie udowodnił, jak bardzo się myliłem.
Wiem, testowany kanadyjski przedwzmacniacz gramofonowy Phono 1 jest dość drogi. Jednak jeśli na bazie kilkuletnich doświadczeń miałbym określić, czy wart jest żądanej za niego kwoty, z całą stanowczością odpowiadam: „TAK!” Zderzenie z nim dla wielu z Was, nawet w przypadku sporego osłuchania z urządzeniami tranzystorowymi, będzie czymś co najmniej zaskakująco ciekawym. A jeśli jesteście fanami lamp, zapewniam, że już po kilku dniach może nie być powrotu do starej konfiguracji. Każda położona na talerzu gramofonu płyta emanuje swobodą wybrzmiewania, rozmachem prezentacji i co ważne dla tego typu układów elektrycznych jedynie delikatnym sznytem lampy próżniowej. I nie ma znaczenia, czy słuchamy jazzowego plumkania, czy pełnego agresji dźwiękowej free-jazzowego koncertu, zawsze otrzymujemy spektakl na miarę najlepszych światowych konstrukcji. Czy opisywana propozycja Tenor Audio jest dla wszystkich? Szczerze? Nie wiem, jak mocno otyły musiałby być docelowy system, aby zniweczyć oferowaną przez Kanadyjczyka witalność prezentacji. Zatem jeśli czekacie na moją rekomendację, w pełni świadomie stwierdzam: „Nic tylko kupować i pławić się w pięknie muzyki”. Jednak jak wspomniałem na wstępie tego akapitu, High End rządzi się swoimi prawami, a jednym z nich jest spora cena kanadyjskiej analogowej jedynki. Owszem, trochę szkoda, że prawimy o tak wysokim progu cenowym, ale przecież nikt nie powiedział, że w zabawie w audio, a tym bardziej z jego najjaśniej błyszczącymi gwiazdami będzie lekko.
Link do recenzji: Tenor Phono 1 – Soundrebels.com
Tenor Audio Phono 1
Nagrody
Tenor Audio Phono 1
Galeria
Zobacz także
Tenor Audio
Cennik
Cennik Tenor Audio
Link: Cennik Tenor Audio
Tenor Audio
Dealerzy
Dealerzy Tenor Audio
Link: Dealerzy Tenor Audio