Skip to main content Skip to footer

Boulder Amplifiers

Boulder 2110

Boulder 2110

Recenzje

Recenzja Boulder 2110 w Audio

W mojej ocenie Boulder jest lepszy od wszystkich wzmacniaczy, jakie poznałem, jakie testowaliśmy, właśnie pod względem transparentności towarzyszącej bardzo wysokiej mocy. Wszystkie kolejne zalety to już konsekwencje tego prostego, a jakże trudnego do osiągnięcia związku.

Począwszy od dynamiki i kontroli basu, poprzez rozdzielczość i przejrzystość, aż po barwę i subtelności – niemal nic nie jest własną kreacją Bouldera, lecz wprost wynika z neutralności w każdym wymiarze, czyli ekstremalnie niskich zniekształceń każdego rodzaju.

Boulder jest niewzruszony w swojej równowadze, autorytecie, konkrecie, a zarazem drobiazgowo niuansujący – co można poczytać nawet za subtelność, tyle że znowu jest to tylko i aż precyzja. A w dźwięku precyzja wymaga szybkości. I ta jest niebywała, chociaż Boulder niczego nie przyspiesza i nie skraca.

W zupełnie bezbolesny, początkowo niezwracający uwagi sposób Boulder wydobywał z nagrań najdrobniejsze detale, smaczki, pogłosy. Niczego też nie eksponował, nie wyostrzał – po prostu pokazywał.

Tak prezentuje się prawdziwie ogromna dynamika – nie w porywczości i jaskrawości, lecz w pełnej czytelności, oczywistości, naturalności. Nie brakowało soczystości, namacalności i bliskości w nagraniach mających taki potencjał, chociaż z organizacją przestrzeni, lokalizacjami, akustyką bywało bardzo różnie, tak jak powinno, z tym wspólnym mianownikiem, że w każdym przypadku było więcej informacji, a jednocześnie żadnej przesady, ścisku i nerwowości Idealna dyscyplina zamienia się w grację, a nie w skrępowanie.

Jeżeli już doszukiwać się jakiegoś charakteru, to w zakresie średniotonowym byłoby to wyrafinowane i rzadko spotykane połączenie lekkości, świeżości, przejrzystości z odrobiną miękkości.

Natomiast w zakresie niskotonowym nie będzie żadnych amorów. Już w pierwszej próbie – oczywiście na znanym mi nagraniu – zrozumiałem, z czym mam do czynienia, ale mogę sobie wyobrazić, że innym zajmie to trochę czasu. Bas może wydawać się szczupły, ostrożny, niedoważony… jednak będzie to tylko zapowiedź mocnych uderzeń, niskich zejść, czasami dłuższych pociągnięć.

Link do recenzji: Boulder 2110 – Audio

Recenzja Boulder 2110 w Hi-Fi i Muzyka

Wracając do samego Bouldera – jego odsłuch okazał się doświadczeniem, które zapamiętuje się na długo. Nie tylko dlatego, że to najdroższy przedwzmacniacz (i najdroższy system), jaki dotąd testowałem, ale przede wszystkim z uwagi na poziom brzmieniowego realizmu, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. To, co się rozegrało na scenie przede mną, nie było podobne do jakiegokolwiek innego epizodu w mojej dotychczasowej recenzenckiej karierze.

Już przy pierwszym utworze wiedziałem, że Boulder bije wszelkie rekordy w dziedzinie mikrodynamiki. Każde trącenie struny czy dotknięcie klawisza pojawiało się i znikało z niewiarygodną prędkością. Oczywiście, nie ma mowy o przyspieszeniu tempa samej muzyki; chodzi raczej o supersprężystość pojedynczych dźwięków. Mikrodynamika jest tak bardzo odczuwalna dlatego, że Boulder lubi grać zdecydowanie, mocno i odważnie. Potrafi wprawdzie oddać delikatność, ale swoje prawdziwe oblicze pokazuje w głębokich barwach i dobitnym rytmie.

Pisałem wcześniej o szokującym poziomie mikrodynamiki. Dynamikę w skali makro przyszło mi docenić nieco później. Na ten aspekt zwróciłem uwagę dopiero przy nagraniu orkiestrowym, a konkretnie – przy utworze, który nigdy mi się nie nudzi – „Fatum” Czajkowskiego pod batutą Antala Doratiego. Boulder z łatwością oddał klimat tej fantazji. Wiem, że to niezbyt popularna kompozycja, ale warto po nią sięgnąć z uwagi na potęgę sekcji dętej, która bezlitośnie weryfikuje makrodynamikę każdego urządzenia. Tutaj nie było żadnego „ale”. W mocnym wstępie przeszły mnie ciarki, a w rozbudowanej części finałowej poczułem się niczym znokautowany bokser, który za chwilę straci przytomność.

Ale skoro ustaliliśmy, że Boulder gra mocno i dokładnie, to w końcu przyszedł czas na dopisanie, że także doskonale operuje barwami średnicy. Wyraziste kontury nie oznaczają bowiem, że przestrzeń w ich środku musi być rozrzedzona. Referencyjna przejrzystość nie jest żadną barierą dla pokazania kryjącej gęstości barw czy operowania dowolnym stopniem ich nasycenia. Tak się właśnie dzieje w tym przypadku. Każdy instrument ma własną, niepowtarzalną fakturę. Każdy dźwięk jest pokazywany „mocno” – zarówno w przestrzeni, tempie, jak i w treści.

Link do recenzji: Boulder 2110 – Hi-Fi i Muzyka

Recenzja Boulder 2110 w Wstereo.pl

Szukając jednego słowa na określenie tego brzmienia, znaleźliśmy takie: relaks. Ale to relaks na najwyższym poziomie, relaks w wersji ultra. Bo mimo tego, że muzyka płynęła płynnie i przyjaźnie, to nie umykały żadne szczegóły ani niuanse, słychać było absolutnie wszystko: wybrzmienia, artykulację, aurę pogłosową. Głosy z płyty Bobby’ego McFerrina „Vocabularies” nie straciły ani odrobiny z barwności i bogactwa zyskując na obecności.

To już nie był relaks, muzyka zwracała na siebie uwagę niemal każdą nutą, utwardziła się, wykonturowała, nabrała jeszcze większej jędrności. Bas się skrócił, góra nigdzie się nie chowała, wszystko zaczęło się dziać jeszcze szybciej. Choć w dalszym ciągu miała ten A-klasowy pierwiastek, średnica nie do końca straciła ciepło, nie było mowy o suchości czy braku wypełnienia, Boulder nie dał się do końca zdominować, choć było to już mocno inne granie niż na samym początku.

No i na koniec wielogodzinnych odsłuchów postanowiliśmy porównać samą końcówkę Bouldera do czegoś jeszcze bardziej ekstremalnego – prawie dwukrotnie droższych monobloków Soulution 701. Znam brzmienie tańszej końcówki szwajcarskiej firmy i obawiałem się, że będzie już za wiele „tego dobrego”, że dźwięk stanie się zbyt suchy, za zimny, konturowy a jego rozdzielczość i hiperszczegółowość stanie się mecząca. Bardzo się zdziwiłem, bo zmiany były raczej subtelne. W barwie zmieniło się chyba najmniej, natomiast brzmienie zyskało dodatkową kontrolę, dźwięki zostały jeszcze stabilniej osadzone nie tylko w przestrzeni, ale także w domenie czasowej, wyraźniejszy był moment ataku, nabierania masy, wybrzmienia i zakończenia.

Zastanawiałem się, która z konfiguracji podobała mi się najbardziej? I mam kłopot z jednoznaczną odpowiedzią. Każdy z torów ze wzmacniaczem Bouldera może się podobać, choć ma inny charakter. Można z tego pieca uzyskać absolutnie relaksujący, miękki, spokojny dźwięk lub stworzy neutralny system, któremu nie brakuje szybkości i zadziorności. To bardzo dobrze świadczy o przejrzystości tego urządzenia. Ma on jednak swoje cechy, bo nawet z ekstremalnie rozdzielczymi i neutralnymi komponentami (Hansen, DCS, Soulution) brzmienie nigdy nie było maksymalnie wykonturowane, chłodne i wyczynowe. Mam też wrażenie, że za ten charakter bardziej odpowiada preamp niż końcówka mocy, która jednak też zawsze każe nam pamiętać, że pracuje w klasie A. Chciałbym mieć taki wzmacniacz w domu.

Link do recenzji: Boulder 2110 – Wstereo.pl

Boulder 2110

Nagrody

Boulder 2110 – Hi-Fi i Muzyka – Nagroda Roku 2019

To nie jest element do poprawiania systemu, tylko preamp doskonały. Początek drogi do stworzenia konfiguracji marzeń, której każdy komponent musi prezentować niebotycznie wysoki poziom. W takiej możecie umieścić dowolny inny preamp i zastanawiać się, czego mu do Bouldera brakuje.

Link: Boulder 2110 – Hi-Fi i Muzyka – Nagroda Roku 2019

Boulder

Cennik

Cennik Boulder Amplifiers

Boulder

Dealerzy

Dealerzy Boulder Amplifiers

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Dowiedz się jak używamy plików cookies w naszej Polityce Prywatności.