Boulder 1110
Recenzje
Recenzja Boulder 1110 w Highfidelity.pl
Dzielony wzmacniacz amerykańskiego Bouldera, składający się z przedwzmacniacza liniowego 1110 i końcówki mocy 1160, należy do najlepszych, jakich miałem okazję u siebie słuchać. To high-end pełną gębą, że tak to ujmę (choć idąc tropem nadmiernie, moim zdaniem, rozbudowanego dziś słownictwa powinienem napisać: ultra-high-end). Inny niż to, co proponują lampowi giganci, tacy jak Kondo czy Audio Tekne. Nie jest to bowiem tak ciemne, tak gęste i nasycone, tak obłędnie namacalne granie, jak z topowych konstrukcji lampowych.
Podobna na tym niebotycznym poziomie, niezależnie od technologii, jest wybitna rozdzielczość, czystość, spójność, płynność, otwartość, przestrzenność i gładkość brzmienia. Za to w takich aspektach jak energia, rozmach, swoboda, potęga, szybkość i precyzja grania, czy precyzja lokalizacji to właśnie Bouldery są lepsze od lampowych konkurentów. Słuchając tego zestawu podskórnie czuje się drzemiącą w nim moc. Ma się absolutną pewność, że zagra swobodnie każdą, nawet najgęstszą, najbardziej złożoną muzykę. Że bez wysiłku opanuje każdą parę kolumn wymuszając na nich precyzję, timing i definicję dźwięku, które będą imponować i zachwycać.
Brzmienie instrumentów będzie pełne, barwne, ale prawdziwe, bez grama „tłuszczyku”, czy „ciepełka”, bez interpretowania jak mają brzmieć. To, co usłyszymy z głośników będzie ową prawdą o każdym nagraniu, której wiele osób szuka, o ile tylko do przedwzmacniacza trafi sygnał odpowiedniej klasy, a na końcu systemu dźwięk odtworzą kolumny odpowiedniej klasy. Ja, fan lampy, czułem przemożną chęć zabarykadowania drzwi, by ekipa Soundclubu nie mogła odebrać (mi) Boulderów. Oparłem się pokusie, sprzęt wrócił do dystrybutora, ale na mojej krótkiej liście marzeń z urządzeniami audio przedwzmacniacz 1110 i wzmacniacz mocy 1160 zajęły poczesne miejsca.
Link do recenzji: Boulder 1110 – Highfidelity.pl
Recenzja Boulder 1110 w Hi-Fi i Muzyka
No i jest kłopot. Boulder 1110/1161 to wzmacniacz, o którym… trudno coś napisać. Prezentuje tak szeroko rozumianą poprawność, że każdy gatunek muzyczny można skwitować krótkim: jest dobrze. Z tą uwagą, że owo „dobrze” to poziom, przy którym w zasadzie nie da się nic skrytykować. Muzyka brzmi tak, jak powinna.
W Boulderze solidne zasilanie, przezroczystość toru i ograniczenie ingerencji w sygnał eliminuje podbarwienia i ewentualne cechy własne. Pozostaje tylko jedno: dynamika, która jak na deklarowane 150 W jest zjawiskowa! Barwa wydaje się obiektywna, co akurat trudno stwierdzić na podstawie ciężkiego grania. Dopiero kiedy przejdziemy do rzadszych, choć nadal rockowych aranżacji, szybko docenimy duet z linii 1100. Mimo różnic między nagraniami, ich klimatem, ujęciami przestrzennymi czy kształtowaniem barwy docenimy precyzję. Każdy dźwięk ma swoje miejsce i czas. Nie wychodzi poza określone ramy.
Symfonika sprawia, że jednak cofam zastrzeżenia do przestrzeni. W sumie to nie wiem, o co mi chodziło. Może prosty popowy materiał, a jeszcze bardziej ostre granie wcale nie muszą przesuwać ścian? Bo orkiestra jest wyświetlona tak realistycznie, że widzę przed sobą salę filharmonii, nie soundtrack. A może się przyzwyczaiłem do bardziej efekciarskich projekcji? Nie wiem; wiem za to, że neutralność osiąga tu poziom bliski wzorca. To nie jest nadrealizm, tylko zrównoważony obraz, którego autentyczność odbiera się podświadomie. 1161 dysponuje mocą, dzięki której do słuchacza dociera energia ataku blachy, a nawet inicjacja ruchu smyczka.
W high-endzie znajdziemy mnóstwo spektakularnych sprzętów. Możemy nawet dojść do wniosku, że taka jest większość. Ale warto pamiętać, że im dana cecha brzmienia mocniej uderzy w pierwszym kontakcie, tym pewniej zacznie przeszkadzać po długim czasie. Producenci o tym wiedzą i mierzą się z tym problemem na co dzień. Jedni z nim walczą, inni celowo uwypuklają to i owo, komponując firmowe brzmienie. Boulder go nie ma. Każdy aspekt prezentuje na takim poziomie, że narzekać na niego będą tylko krytycy z niewielkim doświadczeniem. Zakładam, że podążając w górę cennika, będziemy otrzymywać coraz więcej atrakcji, rozłożonych proporcjonalnie na wszystkie kategorie brzmienia. Jeżeli tak, to chyba już rozumiem wyjątkowość oferty Jeffa Nelsona.
Link do recenzji: Boulder 1110 – Hi-Fi i Muzyka
Recenzja Boulder 1110 w Soundrebels.com
Na szczęście w tym przypadku Jankesi stanęli na wysokości zadania i bez względu na rodzaj słuchanej muzyki, pozwolili mi cieszyć się z przesunięcia dotychczasowych granic w rysowaniu spektaklu muzycznego w stronę wyraźniejszej kreski, jednak bez utraty tak uwielbianej, bardzo istotnej w oddaniu estetyki brzmienia instrumentów dawnych barwy. Reasumując, dostałem nieco inne oblicze od zawsze poszukiwanego sposobu odtworzenia muzyki przez system audio.
Idźmy dalej – Barok. Cóż. Nie mogę napisać nic innego, jak pełne zadowolenie z po raz kolejny rysowanych teraz bardziej krawędzią niż plamą wszelkiego rodzaju interpretacji czy to twórczości kościelnych, operowych, czy symfonicznych. Co mnie w tej muzie uwiodło? To samo co przy wykorzystaniu Reimyo, tylko jak wspominałem z minimalnie inaczej postawionym akcentem w kwestii kolorystyki środka i sporą poprawą twardości dołu pasma akustycznego.
Tak tak, nie będę ukrywał, iż zestaw 1110/1160 amerykańskiego Bouldera bardzo przypadł mi do gustu. To było bardzo bliskie mej duszy, ale znacznie prawdziwsze dla większej grupy melomanów granie. Umiejętnie, bo nadal z ciekawym dla podobnych do mnie osobników punktem ciężkości średnicy, ale przy tym znakomicie oddające zawarty w muzyce aspekt niezbędnego dla uniknięcia znudzenia się lubianą muzyką pazura. Czy jest to propozycja dla wszystkich? Naturalnie. Dlaczego? Spójrzcie na moją układankę. Sama w sobie jest celowo bardzo nasycona, a mimo wprowadzanego przez tytułowy brand sznytu brzmienia bez problemu dałem się ponieść nowemu spojrzeniu na świat dźwięków. Dlatego też, gdy opisany tandem wepniecie w nawet najbardziej neutralny konglomerat, ze stoickim spokojem jestem w stanie snuć przypuszczenia podobnego do mojego, czyli pozytywnego odbioru nowo skonfigurowanego, bez wahania powiem, systemu na lata.
Nie ukrywam, że po troskliwym wygrzaniu Boulderów przez Jacka już od pierwszych taktów „The Ecstasy Of Gold” z „S&M” Metallici czułem w kościach, że nie tyle coś jest na rzeczy, co będę miał nie lada problem. Otóż z każdym kolejnym akordem jasnym stawało się dla mnie, że jest to ewidentnie moje granie – z nieskrępowaną dynamiką, holograficzną trójwymiarowością sceny i rozdzielczością, której inaczej aniżeli mianem referencyjnej określić nie sposób. Było to o tyle dziwne, że jakby nie patrzeć, kontakt z High-Endem i to również z tym w odmianie topowo – ekstremalnej mam nader regularnie i pomimo oczywistego szacunku dla poszczególnych urządzeń w większości przypadków bez najmniejszego problemu zachowuję zimną krew i przynajmniej pozory obiektywizmu.
Nieuchronnie zbliżając się ku końcowi tej niezwykle uzależniającej przygody i zgodnie z naszą redakcyjną tradycją wypadałoby zadać fundamentalne pytanie – czy Bouldery 1110 & 1160 są amplifikacją idealną i zarazem dla każdego. Nieco przewrotnie odpowiem, że … to zależy. Osobiście, po kilkutygodniowym kontakcie z nimi wpadłem jak przysłowiowa śliwka w kompot i abstrahując od trudnego do zaakceptowania w 1160 gniazda zasilającego Big Blue, nader skutecznie uniemożliwiającego zabawy kablami zasilającymi i zupełnie nieosiągalnego (przynajmniej na razie) dla mnie pułapu cenowego wpisuję je na sam szczyt upragnionych prezentów od Świętego Mikołaja.
Link do recenzji: Boulder 1110 – Soundrebels.com
Boulder 1110
Nagrody
Zobacz także
Boulder
Cennik
Cennik Boulder Amplifiers
Boulder
Dealerzy
Dealerzy Boulder Amplifiers